Zabawa Pinokia

Można by się pokusić o stwierdzenie, że ostatnia, ale nigdy nic nie wiadomo;) Po prawie 4 tygodniowym wypoczynku powracam! Mało pływałam, troszkę jeździłam, ale przede wszystkim odpoczęłam od miejskiego zgiełku, nerwów, pośpiechu, budzona o wczesnym poranku śpiewem ptaków, raczona ciszą i wszechobecnym leniwym spokojem. Czysta woda i powietrze są bezcenne! Wracając do Łodzi, w której na serio nawet "bieganie psom szkodzi" stwierdzam, że by tutaj mieszkać trzeba albo być masochistą albo kochać to miasto... widać spełniam obydwa warunki, choć z drugiej strony są i plusy miejskiego życia, szczególnie zimową porą ;)

2 komentarze:

  1. Swietny obraz Agus:) Ciesze sie ze wypoczelas/liscie:) Masochizm mozna roznie postrzegac:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówię Ci było bosko, odludzie zupełne, jeziora, lasy, bunkry hehe tylko pogoda nie dopisała, ale co tam;)

    buziaki dla Ciebie ogromne :*

    OdpowiedzUsuń